W dzisiejszej szkole uczniowie są przepracowani. Obecność w samym budynku pochłania 6-8 godzin zegarowych dziennie. Następnie zajęcia dodatkowe i mnóstwo prac domowych do zrobienia. Tydzień pracy ucznia z ósmej klasy to często półtora, jeśli nie dwa zwykłe etaty. Tymczasem umysł człowieka jest w stanie efektywnie uczyć się najwyżej 4-5 godzin dziennie.
Powyższa sytuacja wraz z naturalną ludzką tendencją do unikania wysiłku czynią naukę często skrajnie nieefektywną. W korowodzie niekończących się zadań i zaległości przeciążona natura odruchowo wyszarpuje dla siebie skrawki czasu i niezależności. Ta biologiczna wręcz samoobrona objawiająca się zobojętnieniem, zapominalstwem i nieuwagą, często mylona jest z lenistwem. To ostatnie jest wolnym i świadomym zaniedbywaniem swoich rozumnych obowiązków.

Nauczyciel-korepetytor staje więc przed trudnym zadaniem. Choć potrafi on utrzymać uwagę ucznia w czasie zajęć (jeśli posiada chociaż przyzwoite kompetencje), to co powinien zrobić z pracami domowymi? Zadawać, czy nie zadawać? I co zadawać? Oto są pytania.
Z jednej strony wykonywanie przez ucznia zadań domowych potrafi wielokrotnie pomnożyć efektywność lekcji. O ile zadania są dobrze dobrane. I o ile w ogóle zostaną zrobione! Korepetytor nie ma bowiem żadnych realnych sankcji, by wymusić na uczniu pracę domową. Ma się obrazić? Wstawić ocenę? Pogrozić palcem? Wolne żarty! Powie rodzicom? Ci i tak wszystko będą wiedzieć. Zrezygnuje? Tym lepiej dla ucznia – będzie miał więcej wolnego.
Z drugiej strony, w sytuacji znacznego przeciążenia szkolnymi obowiązkami, dokładanie uczniowi pracy, która nie jest niezbędnie potrzebna, będzie przeciwskuteczne. Co z tego, że zrobi zadania w domu, skoro straci motywację? Zyska raz na pracy domowej, a straci w czwórnasób wrzucając korepetycje do kategorii „nudno, trudno i bez sensu”. Nie wiem, jak wydatniej podkreślić tę prawdę: zadania domowe nie mogą zniechęcać do nauki!

Odpowiadamy na tę bolączkę zadając (tym którzy chcą i potem je robią!) dobrane dla konkretnego ucznia zadania przewidziane na 20 minut dziennie. Codziennie. Trening ma być krótki, ale intensywny – z pełnym poświęceniem i koncentracją. Jak to działa i jakie daje korzyści?
Po pierwsze – 20 minut to niedużo. Taka perspektywa nie powinna przerazić nawet najbardziej zniechęconego ucznia. Stosunkowo krótkie i ograniczone w czasie zobowiązanie jest realistyczne i możliwe do dotrzymania nawet wobec wielu innych obowiązków.
Po drugie – liczy się wierność i sumienne poświęcenie czasu, a nie wynik. Często celowo zadajemy zadania trudniejsze i nie spodziewamy się pełnego lub bezbłędnego rozwiązania. Po co? By lepiej pobudzić rozum ucznia i szybciej osiągnąć efekty (więcej o tym w artykule Trening sportowy).
Po trzecie – codzienny kontakt z przerabianymi treściami zapobiega zanikaniu raz zdobytych umiejętności, zwłaszcza fundamentalnie istotnych dla dalszego nauczania. Oszczędza to mnóstwo czasu na powtórki i prowadzi do kumulacji efektów w postępie geometrycznym (więcej w artykule Efekt kuli śniegowej).

W przeważającej większości przypadków (wyjąwszy olimpijczyków, ambitnych maturzystów na maturze rozszerzonej oraz studentów) wspomniane 20 minut dziennie w zupełności wystarcza, aby nadrabiać zaległości, uczyć się bieżącego materiału lub dobrze przygotować do matury. Wypełnianie zobowiązania, które jest do uniesienia i przynosi efekty wyśmienicie działa na motywację, buduje zdrową wiarę w siebie, samodzielność i rozsądną ambicję.
Oto, co może zdziałać codzienna odrobina umysłowej zadyszki.
Pan Stanisław


