Pchnijmy słonia na wrotkach. Czy może: przyłóżmy siłę do punktu materialnego zdolnego poruszać się bez tarcia w kierunku równoległym do powierzchni ziemi. Które z tych dwóch stwierdzeń łatwiej zrozumieć? Które łatwiej sobie wyobrazić? A które łatwiej zapamiętać?
Jeśli możemy poruszyć wyobraźnię ucznia, czemu tego nie zrobić? Jeśli możemy rozśmieszyć go absurdem lub zadziwić czymś wyjątkowo osobliwym, co jest w tym złego? Przecież fizyka nie zmieni się z powodu barwnego wyobrażenia. Uczniowi zaś bez porównania łatwiej będzie pojąć i zapamiętać rzeczy trudne, skomplikowane i nieintuicyjne.
Jest jeszcze inna część wyobraźni – ta marzycielska, patrząca szeroko i zdolna do bycia zainspirowaną. Ciekawiej opowiadać o lotach kosmicznych, szybkich samochodach, łodziach podwodnych czy bezkresnym kosmosie niż o codziennych szarych przedmiotach. Kto wie, może nawet kiedyś uczeń dostrzeże, że poszukiwanie naukowe ma w sobie też coś romantycznego?

Trochę trudniej jest z matematyką – ale i tu się uda. Funkcja to przyporządkowanie przypisujące każdemu elementowi z dziedziny dokładnie jeden element ze zbioru wartości. Przykład? Każdemu mieszkańcowi ulicy przypisujemy numer domu, w którym mieszka. Każdej książce – półkę, na której stoi. Każdemu domownikowi – pokój, w którym śpi. Każdemu samochodowi – jego numer rejestracyjny. Wszystkie te przykłady poprawnie spełniają definicję funkcji. I to nie byle jakich – ta ostatnia jest nawet bijekcją.
Dobrze, teraz Twoja kolej – wymyśl własny!
Pan Stanisław


